Nowy sezon 2020/21 zaczęliśmy od zwycięstwa ze Skrą Częstochowa 2:0. Nastroje w Kielcach są bojowe, ponieważ przed drużyną został postawiony konkretny cel – awans do ekstraklasy. Naszym rozmówcą w kolejnej odsłonie cyklu „Korona Na Nowo”  był główny architekt pierwszej drużyny – Trener Dominik Nowak. Nie przedłużając – zapraszamy!

– Panie Trenerze, proszę powiedzieć na wstępie – jak z perspektywy Trenera przebiegł okres przygotowawczy?

– Jestem trenerem, który lubi mieć piłkarzy na tu i teraz. Wymuszam zawsze na dyrektorach sportowych, żeby piłkarze trafiali do mnie jak najszybciej. Oczywiście muszą być to zawodnicy o odpowiednim profilu, gdyż nie weźmiemy pierwszych lepszych z ulicy. Wraz z dyrektorem sportowym Pawłem Golańskim robiliśmy wszystko, aby tak właśnie się stało. Praktycznie wszyscy zawodnicy, których mieliśmy na naszej liście, trafili do nas. Paweł Golański jako dyrektor sportowy świetnie się spisał. Dał nam niesamowity komfort pracy. Od razu też zaznaczę – jestem trenerem, który jest odpowiedzialny za wynik, ale każdy ma przypisane konkretne zadania do wykonania. Okres przygotowawczy przebiegał tak, jak sobie tego życzyliśmy. Kontuzje praktycznie nas omijały, mieliśmy dostępnych praktycznie wszystkich zawodników. Realizowaliśmy krok po kroku to co sobie założyliśmy.

– Czy ruchy transferowe to efekt Pana współpracy z Pawłem Golańskim, czy wszystkim zajmuje się dyrektor sportowy, a Pan tylko mu przedstawia, kogo potrzebuje?

– Określamy wspólnie profil zawodnika. Następnie padają nazwiska, o których wspólnie rozmawiamy. Później decydujemy, czy dany piłkarz spełnia nasze oczekiwania. To są wspólne, przemyślane decyzje. Nikt nic nikomu nie narzuca. Jeśli się nie zgadzamy, musimy to konkretnie wyartykułować – dlaczego. Musimy być wcześniej pewni danego zawodnika, którego potencjalnie chcemy ściągnąć.

– Czy celowym zabiegiem było sprowadzanie jedynie polskich zawodników? Jest to długofalowa myśl, czy jedynie efekt braku interesujących kandydatów z zagranicy?

– Nie był to przypadek. Uznaliśmy, że jeżeli są polscy piłkarze, którzy pasują do profilu zawodników, jakich poszukujemy, to nie ma sensu szukać za granicą. Ogromne podziękowania należą się dla zarządu i sponsorów. Dzięki ich wysiłkom udało nam się zamknąć kadrę jeszcze przed pierwszym treningiem. Mogliśmy w pełnym składzie przepracować okres przygotowawczy. Wracając do tematu – chcemy grać zdolnymi, polskimi zawodnikami. Najlepiej tymi, którzy czują przywiązanie do Korony Kielce. Jeżeli jednak będziemy szukali zawodników na zewnątrz – muszą oni pasować do klubu i kadry nie tylko sportowo, ale i charakterologicznie.

– Czy jest Pan zadowolony z ruchów przeprowadzonych w tym okienku transferowych?

– Jestem bardzo zadowolony. Chciałem zbudować linię obrony opartą na doświadczeniu. W poprzednim sezonie nieraz traciliśmy zbyt łatwo bramki. Brakowało wyrazistych liderów w tej formacji.

– Czy był taki piłkarz, który znajdował się w kręgu Waszych zainteresowań, ale ostatecznie nie udało się go sprowadzić?

– Mieliśmy wspólnie z Pawłem Golańskim pomysł na jednego piłkarza. Niestety nie wszystkich jesteśmy w stanie ściągnąć. Różne kwestie stają na przeszkodzie przy zakontraktowaniu piłkarza. Jedną z nich są finanse. Na pewno nie dojdzie do sytuacji, w której będziemy kontraktowali zawodników znacząco obciążających nasz budżet. Będąc jednak szczerym – przed rozpoczęciem okienka transferowego nie spodziewałem się, że nasze wzmocnienia będą wyglądały tak dobrze. Jeszcze raz podkreślę tutaj rolę Pawła Golańskiego, który cieszy się dużym autorytetem w środowisku piłkarskim.

– Korona bardzo solidnie wzmocniła się w obronie. W teorii wydaje się, że na środku obrony będą grać Malarczyk i Koj. Z drugiej jednak strony w końcówce tamtej rundy ze świetnej strony pokazał się Przemek Szarek, a ponadto kibice dość mocno liczą na młodego Sewerysia. Wydaje się, że na środku obrony zrobił nam się kłopot bogactwa.

– Radek się bardzo rozwija i nikt nie powiedział, że nie będzie grał. U mnie na plac nie wybiega się za zasługi. Powiem więcej – bardziej doświadczeni zawodnicy motywują Radka do jeszcze cięższej pracy i zawsze służą mu radą. Dla mnie jest to bardzo duży talent. Jeśli chodzi o Przemka, to jemu przyplątała się drobna kontuzja. Aczkolwiek również na niego liczę. Należy też pamiętać, że kolejną alternatywą na tę pozycję jest Mario Zebić.

– Czyli Mario Zebić nie będzie brany pod uwagę tylko w kontekście defensywnego pomocnika?

– Bierzemy go również pod uwagę pod kątem gry na środku obrony. Cieszę się, że dysponuję graczami, którzy w razie potrzeby mogą zagrać na innej pozycji. Np. Michał Koj może zagrać na lewej obronie, Łukasz Sierpina na skrzydle, Kuba Łukowski w ataku, a Adam Frączczak na boku pomocy. Na żadnej pozycji nie widzę obecnie problemów.

– Odnosząc się do Łukasza Sierpiny – jego docelową pozycją w Koronie ma być lewa obrona?

– Dokładnie tak. W momencie, gdy Łukasz do nas przychodził, od początku był awizowany właśnie na tę pozycję. Chociaż wiem doskonale, że wcześniej grał na lewej pomocy. Taki mamy na niego pomysł. To, że trochę go cofnęliśmy, wcale nie oznacza, że będzie mniej efektywny w ofensywie.

– W zeszłym sezonie jednym z kluczowych zawodników był Jacek Podgórski. Czy sprowadzenie Adriana Danka spowoduje, że Jacek przy ustalaniu składu będzie brany tylko pod uwagę pod kątem gry na boku pomocy?

– Nominalną pozycją Jacka jest bok pomocy. Kiedy grał na prawej obronie, to trochę się męczył. Aczkolwiek właśnie skrzydle Jacek czuje się najlepiej. Chcemy, żeby to właśnie w ofensywie dawał nam najwięcej.

– Czy któryś z naszych piłkarzy dostał ofertę odejścia z Korony?

– Szczerze mówiąc, ja o niczym nie słyszałem. Oczywiście podczas okienka transferowego zawsze mówi się w kontekście zawodników wyróżniających się w poprzednim sezonie. Byli to m.in. Jacek Podgórski, Felipe Olivieira czy Kuba Łukowski. Zakomunikowałem jednak chłopakom, że mam nadzieję, że nigdzie się nie wybierają. I faktycznie, nikt z nich nie myślał o zmianie klubu.

– Przed poprzednią rundą bardzo dużo obiecywano sobie po sprowadzeniu Marko Pervana. Chodziły nawet głosy, że jest to piłkarz za dobry na I ligę. Do tej pory nie pokazał jednak zakładanego potencjału. Czy może być to kwestia, że np. dany piłkarz trochę zlekceważył ligę?

– Marko nie zlekceważył ligi i faktycznie ma spory potencjał. Są jednak tacy piłkarze, dla których potrzeba trochę więcej czasu. Podobną sytuację miałem w Miedzi z Marquitosem. Marko powoli idzie w tym kierunku, aby spełniać pokładane w nim nadzieje. Na pewno musi poprawić grę w defensywie, być bardziej agresywny. Ma potencjał i jedno z lepszych uderzeń z dystansu w drużynie.

– Kuba Górski i Oskar Sewerzyński wrócili do Korony po wypożyczeniach. Chcielibyśmy poruszyć temat tego drugiego. Swego czasu był on uważany za duży talent. Jednak póki co najgłośniej było o nim parę lat temu w związku z zamieszaniem kontraktowym. Jak wygląda obecnie sytuacja Oskara?

– Będziemy mu się przyglądać. Nie ma co ukrywać, Oskara czeka trudne zadanie. Mamy dużą rywalizację w środku pola. Jest Marcin Szpakowski, Felipe Olivieira, Mario Zebić, Marcel Gąsior Marko Pervan i Zvonimir Petrović, który ostatnio poszedł mocno w górę. Myślę, że musi poprawić szybkość gry. Chłopak fajnie się rozwija, jednak potrzebuje trochę czasu. Wiemy, że będziemy mogli na niego liczyć. Nie chcę na razie niczego obiecywać. O wszystkim zadecyduje forma sportowa.

– Jakie oczekiwania miał Pan tworząc drużynę z danymi personaliami?

– Nie ukrywam, że na tym etapie zależało nam na sprowadzeniu polskich piłkarzy chociażby ze względu na specyfikę, jaka towarzyszy rozgrywkom pierwszoligowym. Polski piłkarz będzie bardziej identyfikował się z klubem. Chcieliśmy wzmocnić charakter drużyny i nawiązać do sławnej „Bandy Świrów”. Oczywiście nie odtworzymy tego, ale musieliśmy od nowa zbudować te cechy wolicjonalne drużyny. Ponadto bardzo ważna jest jakość piłkarzy. W jednym z wywiadów Paweł Golański powiedział, że Korona nie będzie przytułkiem dla słabych piłkarzy, z czym absolutnie się zgadzam. Ponadto chciałbym, aby kibic przychodzący na stadion identyfikował się z piłkarzami. Do tego potrzebne są odpowiednie charaktery zawodników, a także ich umiejętności. Obecnie doszliśmy do momentu, w którym praca w tym klubie stała się przyjemnością dla wszystkich. Poranna kawa, podczas której analizujemy naszą pracę jest ogromną przyjemnością. Tak samo jest z piłkarzami. Nie zauważyłem, by któryś z nich z zegarkiem ręku czekał na koniec treningu, po czym udawał się pod prysznic i szybko opuszczał budynek klubowy. Kolejną rzeczą, która mnie urzekła, to mentalne przywiązanie takich piłkarzy jak Marcin Cebula czy Kuba Żubrowski. Gdy mają chwilę, odwiedzają klub i rozmawiają z poszczególnym ludźmi. Korona potrzebuje takich piłkarzy. Ponadto w ostatnim sezonie odeszło z Korony do Rakowa trzech utalentowanych wychowanków. Ja się im nie dziwię, postawili na swój rozwój. Jednak naszym kolejnym zadaniem będzie stworzenie takich warunków, by taki piłkarz nie odchodził przy pierwszej okazji do innego klubu, tylko dostrzegł, że u nas też są dobre warunki do rozwoju.

– Zahaczając o temat młodzieżowców – czy możemy się spodziewać dołączenia do pierwszego zespołu jakiegoś zawodnika z grup młodzieżowych?

– Trzeba sobie zdać sprawę, że w ostatnich latach nie tylko pierwszy zespół został zaniedbany, ale też drużyny na niższym szczeblu. Powiem więcej – tamtejsze struktury zostały zdruzgotane. Teraz przed Tomkiem Wilmanem czy Markiem Mierzwą stoi ogromne zadanie, by to wszystko odbudować. Mamy już pewne plany, które zaczynamy wdrażać.  Między innymi chcemy, by trenerzy pierwszego zespołu przeprowadzali co jakiś czas treningi z młodymi chłopakami. Niestety, nie jest to projekt na miesiąc. Łatwo jest coś zepsuć, a zdecydowanie trudniej to naprawić. Wszyscy powinniśmy występować pod jednym szyldem i nie tworzyć osobnych podmiotów. Jesteśmy jednak zdeterminowani, by zbudować silny i jednolity ośrodek. Wracając do nazwisk młodych piłkarzy – duże wrażenie zrobił na mnie Janusz Nojszewski. Sporym potencjałem dysponuje Kuba Górski. Nigdy jednak nie hołduję zasadzie, że skoro jesteś młody, to będziesz grał. Młodzieżowiec musi pokazać swoje umiejętności. Nikt nic u mnie za darmo nie dostanie. Moim zdaniem za często czasem patrzy się piłkarzom w metrykę, po czym słyszę opinie, że gramy „dziadkami”. A nie jest to prawdą.

– To „dziadek” Sierpina ma jeszcze depnięcie?

– Dalej na depnięcie. Ponadto jest bardzo ambitny. Przychodzą do nas „maszyny”. Jeżeli w obecnym futbolu nie będziesz dbał o siebie, to za chwilę cię nie będzie. Żebyśmy się też jednak źle nie zrozumieli. Postrzeganie piłkarzy przez społeczeństwo jest wypaczone. Oczekuje się, że piłkarz nigdy nie powinien wypić lampki wina czy zjeść fast fooda. Rozumiem oburzenie, jeśli taka sytuacja ma miejsce chwilę przed meczem. Ale po spotkaniu nie mam problemu, by piłkarz napił się lampki wina.

– Nie ma Pan też problemu z alkoholem w autokarze i w trakcie przygotowań?

– Tak jak mówiłem – po meczu nie mam problemu, by piłkarz wypił piwo czy lamkę wina. Wszystko musi odbywać się w granicach rozsądku. Alkohol w autokarze jest moim zdaniem jednak naruszeniem pewnych zasad przyzwoitości. Nie można też wszystkiego zakazywać, bo zazwyczaj ma to odwrotny skutek.

– Czyli przystanek na stacji po meczu i dwie kraty piwa są zabronione?

– Nie ma szans.

– Czy zdarzyło się w trakcie Pana kariery trenerskiej wykluczenie zawodnika nie przez wzgląd na niewystarczające umiejętności, lecz przez zły sposób prowadzenia się?

– Tak, niestety zdarzyło się. Nazwisk z wiadomych względów nie będę podawał. Raz przed wyjazdem drużyny na mecz dowiedziałem się, że jeden z zawodników nie nadawał się do gry. Uważam to za dużą klasę zespołu. Nie traktuję tego jako donosicielstwo. Drużyna była bardzo ambitna i zauważyła, że zawodnik, który był przewidywany do gry, po prostu nie dojeżdża. Takie zachowanie tamtego piłkarza było brakiem szacunku do reszty zespołu. Sytuacja ta nie miała miejsca w Kielcach.

– Co Pan sądzi o rozmowach wychowawczych z kibicami – działają motywująco, czy deprymująco na piłkarzy?

– Chciałbym być z Wami szczery. Jak jestem trenerem Korony, tak nie pozwolę, by ktoś bez mojego pozwolenia wszedł do naszej szatni. Bez względu na to, czy są to kibice, zarząd klubu czy prezydent. Z kryzysem musimy sobie sami poradzić. A poza tym takie rozmowy raczej nie pomagają. Skłaniałbym się, że takie ruchy demotywują piłkarzy. Jestem typem człowieka, który w sytuacjach kryzysowych wychodzi przed szereg do rozmowy i bierze na siebie słabszą dyspozycję zespołu. Nigdy nie odmówię rozmowy – zarówno wtedy, kiedy idzie dobrze jak i wtedy, gdy nie idzie po naszej myśli.

– Czy trener stosuje jakiś system kar dla zawodników?

– Jest wewnętrzny regulamin, który wspólnie ustalaliśmy z radą drużyny.

Kto znajduje się w radzie drużyny?

– Piotrek Malarczyk, Michał Koj, Marcel Gąsior, Adam Frączczak i kapitan – Jacek Kiełb. Jest to piątka, która z racji pozycji, doświadczenia i umiejętności przekazywania swojego zdania znalazła się w tej grupie. Wracając jeszcze do kar, to sami zawodnicy pilnują siebie, by puszka była zapełniana – w razie jakiegoś spóźnienia na trening czy nieregulaminowego używania telefonu. Mamy jasne zasady, które wszyscy zaakceptowali. Żeby nie było tak pesymistycznie – skoro są kary, to i muszą być nagrody.

– W zeszłym sezonie zagraliśmy mecz z Arką, w którym prowadziliśmy 3:0 i ostatecznie zremisowaliśmy 3:3. Co było główną przyczyną roztrwonienia tak dużej przewagi? Obecny skład Korony zapobiegłby takiemu obrotowi spraw?

– Wydawało się, że gra była niezła i wynik był pod kontrolą do momentu utraty pierwszej bramki. Na pewno jednym z czynników, który wtedy zawiódł był mental. Nie było zawodników na tyle silnych charakterologicznie, którzy byliby w stanie uspokoić grę. Po drugie, zmiennicy w tamtym okresie byli zbyt słabi, aby unieść ten ciężar. Nie mieliśmy wtedy w zespole liderów, których mamy w tej chwili. Teraz byśmy spokojnie utrzymali wynik do końca. Mamy zdecydowanie więcej zawodników gotowych do gry gwarantujących jakość.

– Ma Pan także pełen bagaż doświadczeń zdobyty podczas pobytu w Miedzi Legnica. Jak Pan wspomina tamten okres?

– Spadek z Miedzią nauczył mnie wiele rzeczy. Jako drużyna nie byliśmy gotowi na spadek i na ponowny awans. Ja, jako człowiek ambitny mający wtedy długoletni kontrakt stwierdziłem, że musimy szturmować ekstraklasę. Okazało się, że źle zbudowaliśmy zespół pod wieloma względami. Chcieliśmy szybko awansować, przy okazji budując drużynę trochę na wariackich papierach. Mój pierwszy awans z Miedzią był z kolei budowany z głową, gdzie często wychodziliśmy na boisko jak po swoje.

– Porównując tamtejszą sytuację w Miedzi i dzisiejszą w Koronie – gdzie jest większa presja awansu do ekstraklasy?

– Zawszę będę się wypowiadał o Miedzi z szacunkiem, ale większa presja związana z awansem jest w Koronie, gdyż jest to większy klub z dużą tradycją w ekstraklasie. Wszyscy w Koronie mamy wobec siebie duże oczekiwania i każdy z nas podkreśla, że nasze miejsce jest w ekstraklasie. Z presją nie mam problemu, osobiście to tylko mnie nakręca i motywuje.

Jak znalazł się Pan w Kielcach i jak przebiegało Pana zatrudnienie?  Towarzyszyły Panu obawy dotyczące pracy w Koronie?

 – Do nowej pracy zawsze idzie się z pewną dozą niepewności. Chwilę wcześniej Korona zaliczyła spadek, a klubowi towarzyszyła nieciekawa otoczka. Część osób nawet odradzała mi przyjście do Korony. Byłem w klubie na trzech rozmowach. Uważam, że wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie. Rozmawiałem zarówno z Maciejem Gilem, ale też z Pawłem Golańskim, bo wiedziałem, że wkrótce zasili on szeregi klubu. Byłem pozytywnie nastawiony jeśli chodzi o zespół. Gdy przychodziłem do klubu, trenerem był Kamil Kuzera. Do tej pory się śmieje, że Kamil „wsadził mnie na minę” – wykręcił świetny wynik i miałem niełatwe zadanie, gdyż ludzie pytali: „Po co ten Nowak?” (śmiech). Moim zadaniem było kontynuować to, co udało się wypracować Kamilowi.

– Przejdźmy może do tematów towarzyszącym zawodnikom. Media społecznościowe są obecnie praktycznie nieodłącznym atrybutem w życiu wielu osób. Czy rozmawia trener z piłkarzami na temat używania tego typu mediów? Jakby nie patrzeć, zawodnicy mogą wiele o sobie przeczytać – szczególnie po meczu.

– Każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii, ale w sposób konstruktywny. Chciałbym, aby dyskusja polegała na wymianie argumentów. Często w komentarzach dzieje się jednak patologia. Staram się uświadamiać chłopaków, żeby nie czytali tych komentarzy. Znam przypadki, gdzie piłkarze gaśli z każdym treningiem m.in. dlatego, bo zakopywali się w tych dziwnych opiniach. Ja akurat nie czytam komentarzy po meczach. Media społecznościowe bardziej wykorzystuję do wyszukiwania ciekawych treści. Mam Twittera, ale przestałem na nim funkcjonować. Korzystam z niego, ale tak jak powiedziałem, do wyszukiwania ciekawych artykułów – a nie do uczestnictwa jakichś dyskusjach. Kiedyś było to medium do konstruktywnej wymiany zdań, a teraz zrobił się śmietnik.

– Czy ludzie z klubu kontrolują poczynania piłkarzy na mediach społecznościowych?

– Wiem, do czego zmierzacie. Moim zdaniem piłkarze powinni rozważnie udostępniać relacje w mediach społecznościowych. A co do relacjonowania wydarzeń, które wydarzyły się wewnątrz klubu – co się wydarzyło w Vegas, powinno w nim zostać.

– Spotkał się Pan już w Kielcach z tym, że kibice podchodzili do Pana i chcieli chwilę porozmawiać?

– Tak, jak najbardziej. Na początku byłem tym trochę zaskoczony, gdyż wyniki nie były pozytywne. Spodziewałem się ewentualnego biczowania. Kibice jednak z troską pytali o przyszłość klubu, jak widzę zespół, co będziemy grali. Odbierałem to bardzo pozytywnie.

– Co Pan sądzi o takich inicjatywach jak „Złocisto – Krwiści Po Godzinach”?

– Bardzo pochwalam tego typu inicjatywy. Jak będziemy mieli trochę czasu, to w każdej chwili z chęcią przyjmę kolejne zaproszenia bez względu na wyniki osiągane przez drużynę. Jesteśmy dla kibiców nie tylko, gdy nam dobrze idzie. Trzeba też umieć stanąć przed ludźmi, kiedy drużynie wiedzie się gorzej.

– Jakim według Pana pomysłem jest rozszerzenie ekstraklasy do osiemnastu drużyn?

– Jeżeli zespoły będą prowadziły mądrą politykę kadrową, a dzięki temu będzie miało szansę pokazać się więcej młodych zawodników, to jestem zwolennikiem tego rozwiązania. Poza tym jest więcej meczów do grania, bez jakichś dodatków spotkań rozgrywanych na siłę, które niekiedy przekreślały cały wysiłek drużyny. Obecna forma rozgrywek ekstraklasy i pierwszej ligi podoba mi się.

– Słynny „Klub Kokosa”. Jaka jest Pana opinia na tego typu działania podejmowane w stosunku do zawodników?

– Zawsze byłem przeciwny tego typu działaniom. Słyszałem o patologicznych sytuacjach w Polsce, ale do tej pory nie spotkałem się z tym osobiście.

Żebyśmy mieli jasność – trzeba każdego szanować. Nawet jeżeli piłkarz nie spełnił pokładanych w nim nadziei, to należy usiąść do stołu i porozmawiać, aby znaleźć najlepsze wyjście. W Koronie jest normalność i nie będzie dochodziło do tego typu sytuacji. Drugą kwestią jest wizerunek klubu, który cierpi w takiej sytuacji.

– Kończąc już tę rozmowę – w pierwszych trzech meczach musi być dziewięć punktów?

– Nie wybiegamy w przyszłość. Skupiamy się na najbliższym meczu. Chcemy krok po kroku zbliżać się do realizacji celu, jakim jest ekstraklasa.

Rozmawiali: Olo, grzehoo