Jest czwartkowe popołudnie. Jestem na treningu młodzieży kieleckiej Korony w Nowinach. Złożony proces koordynacji szkolenia grup młodzieżowych wymaga zaangażowania i pracy kilku osób. Wszystko przy współpracy ze sztabem szkoleniowym pierwszej drużyny. O szczegółach tego projektu rozmawiałem z trenerem Markiem Mierzwą. Nie zabrakło też ważnej kwestii jaką jest tzw „Koroniarskie DNA”. Zapraszam do lektury.”
– Po nieco ponad półtorarocznej przerwie wraca Pan do pracy w Koronie. Jak obecnie układa się Pana współpraca z zarządem?
– Skoro zdecydowałem się na powrót, to dość oczywiste, że na ten moment kontakt z zarządem mam bardzo dobry. Obie strony muszą jednak pracować nad tym, by cały czas tak było. Wszystkim nam zależy na tym, by ciągnąć ten wózek w jednym kierunku. Chcemy, by Korona odzyskała swój blask nie tylko na arenie wojewódzkiej, ale także ogólnopolskiej.
– Ostatnio piastował Pan funkcję dyrektora sportowego oraz dyrektora akademii w Spartakusie. Czy było coś jeszcze poza pracą w Daleszycach?
– W dalszym ciągu jestem nauczycielem w Zespole Szkół Informatycznych. Uczę WF-u i chwalę sobie swoją pracę. Wiadomo, że musiałem nieco ograniczyć swoją pracę w szkole ze względu na pełnioną obecnie funkcję. Pracy jest bardzo dużo. Już w Daleszycach było jej sporo, ale w Koronie jest jej jeszcze więcej.
– Co będzie należało do Pana obowiązków w Koronie?
– Zakres obowiązków jest bardzo szeroki, a dotyczy przede wszystkim procesu organizacji i koordynacji szkolenia. Dotyczy to zarówno roczników U-16, U-17, U-18, jak i drużyny rezerw. Zależy mi między innymi na tym, by ujednolicić plany szkoleniowe. W wielu obszarach działania będzie mi pomagał Jacek Kubicki. W tym momencie musimy skoncentrować się przede wszystkim na kwestiach organizacyjnych takich jak choćby zapewnienie odpowiednich warunków do treningu dla wszystkich drużyn. Dziś rozmawiamy w Nowinach, gdzie przyjeżdżamy trenować. Z dostępnością i jakością boisk dla grup młodzieżowych na terenie Kielc jest gorzej niż źle.
– Czy coś zmieniło się w funkcjonowaniu grup młodzieżowych podczas Pana nieobecności?
– Jest gorzej. Dwa lata temu osiągnęliśmy sukces dzięki pracy wielu osób. Mój sztab, osoba trenera Wilmana, skauting grup młodzieżowych. Zaczynało to naprawdę fajnie wyglądać, czego efektem było Mistrzostwo Polski Juniorów Starszych i wysyp wielu utalentowanych zawodników. Z moich pierwszych obserwacji wynika, że Klub zrobił kilka kroków wstecz. Złożyło się na to wiele czynników. Głównie kwestie finansowe. Jest sporo niedociągnięć, które trzeba wyprostować, ale jestem na to gotowy.
– Mamy w Koronie kilka grup młodzieżowych. Każda z nich będzie miała indywidualny plan treningowy? Jak Pan to widzi?
– Jest drużyna U-16, którą będzie się opiekował trener Marcin Kozior. Drużyna CLJ U-17 znajduje się pod opieką trenerów Pawła Czai i Marka Graby. Zespół U-18 poprowadzą trenerzy Michał Gębura i Krzysztof Mądzik. Rezerwy trafiły pod skrzydła dwóch nowych trenerów: Darka Kozubka i Mariusza Arczewskiego. Nad motoryką będzie czuwał trener Mateusz Dziubek. Łatwo więc policzyć, że mamy w tym momencie 4 zespoły. Wszystkie muszą pracować w kierunku rozwoju zawodników pod kątem wzmacniania pierwszej drużyny. By tak się stało, trzeba wypracować schemat działania, który będzie najskuteczniejszy. Musimy ujednolicić system szkolenia, aby był jak najbardziej efektywny. Moja w tym głowa, żeby tak się działo.
– W jaki sposób odbywa się ocena postępów w rozwoju zawodnika?
– W ostatnim czasie ta ocena opierała się na indywidualnych spostrzeżeniach poszczególnych trenerów. Teraz się to zmieni. Zawodnicy będą odpowiednio testowani i monitorowani. Mamy pod to konkretne wytyczne od sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu. Będziemy wypracowywać schemat działania, który pozwoli nam wychwycić najzdolniejsze jednostki po to, by pracować nad ich najmocniejszymi cechami, ale także wzmacniać te słabsze. By zobaczyć pierwsze efekty naszych działań, trzeba będzie jednak poczekać minimum pół roku.
– Widzi Pan już swoich faworytów, którzy niebawem mają szansę dołączyć do drużyny trenera Bartoszka?
– Na ten moment widzę kilku ciekawych chłopców, ale zbyt wcześnie na nazwiska, bo przed nimi jeszcze sporo pracy. Widać pewne braki w zachowaniach boiskowych, które trzeba uzupełnić, by mogli aspirować do gry na najwyższym poziomie. Kiedy pracowałem w klubie, w młodzieżowych reprezentacjach Polski mieliśmy ośmiu czy dziewięciu zawodników z drużyny U-18. Teraz nie mamy żadnego. Jest więc nad czym pracować. Chcemy, by Ci najzdolniejsi juniorzy możliwie jak najszybciej zrobili postęp. To nasz główny cel.
– Jeśli jesteśmy już przy pierwszym zespole… Ostatnio Szelągowski i Kaczmarski opuścili Koronę. Głośno mówi się również o Długoszu. Jakie są Pana odczucia po tych wydarzeniach?
– Kłania się tu polityka kadrowa Klubu z ostatnich lat. Taki Klub jak Korona powinien wychowywać i promować swoich zawodników po to, by na koniec zarabiać na ich transferach godziwe pieniądze. Pierwszy raz od długiego czasu Korona zarobiła na swoich wychowankach konkretną sumę. Szkoda, że już w tym momencie Ci zawodnicy musieli odejść i nie pomogą nam w awansie do Ekstraklasy, bo to mogłoby doprowadzić do wytransferowania ich za wyższe kwoty. Niekoniecznie wiązałoby się to wtedy ze wzmacnianiem potencjalnych rywali. Być może trafiliby do zagranicznych klubów, a rozliczenia dokonywano by nie w złotówkach, a w euro.
– Co powinniśmy zrobić jako Klub, aby wychowankowie utożsamiali się z Koroną? Żeby uniknąć sytuacji, że wychowanek „ucieka” przy pierwszej okazji…
– Ponownie wrócę tu do polityki Klubu z poprzednich lat, kiedy w sytuacjach kryzysowych zawodnicy nie mogli liczyć na odpowiednie wsparcie. Takich przypadków było przecież wiele. Żałuję, że zmiany nastąpiły tak późno, ale lepiej późno niż wcale. Być może dziś o części tych piłkarzy mówilibyśmy, że umierają za Koronę na boisku. Trudno w tym momencie winić tych młodych chłopców, że idą tam, gdzie widzą szansę rozwoju. Przedstawiciele klubów czy też menadżerowie przedstawiają im plan, który sprawia, że trudno im jest odmówić. Do tej pory w Koronie takiego właśnie planu na wychowanków brakowało, dlatego ciężko jest im teraz zaufać Klubowi. Naszym zadaniem jest to zaufanie odbudować.
– Na pewno jakaś wizja rozwoju grup młodzieżowych w Pana głowie już jest. Może Pan w skrócie przedstawić i długoterminowe cele/plany/założenia?
– Nie chciałbym wychodzić przed szereg. Nie ukrywam, że trwają rozmowy wewnątrz Klubu na temat konkretnych wizji i tego, jak to ma wyglądać. Myślę, że wkrótce wszystko się wyjaśni.
– Posiada Pan licencję UEFA A. Czy myśli Pan o podniesieniu kwalifikacji?
– W tym momencie mam licencję UEFA Elite Youth A, czyli najwyższą w Europie do prowadzenia i zarządzania grupami młodzieżowymi. Posiadane kwalifikacje pozwalają mi piastować stanowiska, które są najbardziej eksponowane w młodzieżowej piłce. Myślałem o tym, by ukończyć kurs UEFA PRO. Wiąże się to jednak z wieloma kosztami i wyrzeczeniami, na które z powodu zajmowanego stanowiska nie mam póki co czasu. Nie wykluczam jednak, że w następnej edycji będę aplikował.
– Na koniec. Czy chciałby Pan coś od siebie przekazać do kibiców?
– Przede wszystkim wszyscy powinniśmy działać dla dobra Korony. W tym momencie najważniejsze jest to, żeby się jednoczyć, a nie dzielić. O to mam największe obawy. W ostatnim czasie dużo było niepochlebnych opinii pod adresem Korony. Myślę, że konstruktywna krytyka jest potrzebna. Sam miałem wiele żalu czy pretensji, ale nie eksponowałem tego. Nie chciałem mówić źle o swoim Klubie. Po czasie wyjaśniło się, kto miał rację. Wszyscy pracują na odbudowanie zaufania pośród kibiców i odzyskanie pozytywnego wizerunku. Tak jak wspomniałem wcześniej, Korona powinna jednoczyć. Mam tu na myśli nie tylko Kielce, ale całe województwo świętokrzyskie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Spójrzmy na Pogoń Szczecin czy Lecha. Dla osób mieszkających pod Poznaniem czy Szczecinem mecz ich drużyn jest prawdziwym świętem. Tak powinno być też z Koroną. Kibice ze złocisto-krwistym DNA powinni się jednoczyć i grać do jednej bramki. Jestem pewien, że razem jesteśmy w stanie osiągnąć sukces.
– Dziękuję za wywiad.
Rozmawiał: Mateusz Hady